czwartek, 10 kwietnia 2008

no fotos

porzucilam aparat na dworcu, wiec dzisiejszy wpis bedzie bez obrazkow. jutro postaram sie o ilustracje. dla niecierpliwych - blog agi: agua.blog.onet.pl

przez ostatnie dwa dni krazylysmy wokol lazurowego jeziora peten itza. najpierw na wyspie kwiatow, ktora - choc urokliwa - wydala nam sie nieco zbyt turystyczna i slodka. wiec ruszylysmy w dzungle, do mitycznego tikalu.
pierwsze spotkanie w megapiramidami majow bylo niemal samotne - w ogromnym parku, ktory de facto jest tylko lekko udroznionym tropikalnym lasem, krazylo oprocz nas pare osob. za to malp, tukanow, indykow i innych stworow nie da sie zliczyc. ich mowa daje niesamowite efekty dzwiekowe, caly las piszczy, skrzeczy i burczy. jak nasze brzuchy tuz przed obiadem.
zachod slonca ogladalysmy ze stopni jednej z piramid i byl to moment niemal mistyczny. zdecydowalysmy sie nocowac w parku, zeby nie przegapic takze switu (zbiorka 4:45). widok budzacej sie dzugli i mgly, ktora unosi sie znad lasu, jest warty pobudki o tej porze. zobaczycie.
kiedy obeszlysmy juz wszystkie swiatynie i palace, powrocilysmy nad jezioro. widoki jak z folderow biur podrozy, a wszedzie pusto. za grosze wynajelysmy ogromny strych w bungalowie, zjadlysmy kolacje z lampka wina (jako ze miejsce nazywalo sie mon ami i bylo prowadzone przez francuzow, uznalysmy, ze tak wypada:-) i padlysmy z nog.
dzis rano atrakcja byla konna przejazdzka z kolejnym interesujacym przewodnikiem. moj rumak- tequila- byl obdarzony silnym charakterem i parl caly czas na przod naszego malego pochodu, co bardzo mi sie podobalo, bo w 38-stopniowym skwarze nie mialabym sil go popedzac.
potem kapiel w jeziorze, rybka na tarasie i zaraz wracamy - przez guatemala ciudad do antiguy, a pojutrze do madrytu.

2 komentarze:

olgita pisze...

ach, spelnienie marzen! zachod slonca na stopniach piramidy, swit w mglistej dzunglii.. i wszedzie nieturystycznie. mmmm, wish i was there :-) czekam na foto z 4:45 am.

ET pisze...

Cudności !! Zazdraszczam Usciski, m