hola, tu ola.
melduje sie z mexico city, z dusznego i zmurszalego lotniska. spedzilam 5 godzin na zwedzaniu miasta, w dosc nietypowym przedziale czasowym - od 6 rano do 11. moze dlatego zupelnie nie mialam wrazenia, ze dotarlam do jednego z najwiekszych miast swiata. na ulicach dominowala fauna (psy i golebie), a z ludzi - glownie sprzatacze i policjanci. potem miasto ozywilo sie, ocieplilo i do konca oczarowalo. co bedzie widac na zdjeciach, jak tylko je umieszcze:-)
zaraz lece do stolicy gwatemali, a poki co - wesolych swiat!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz