sobota, 22 marca 2008

guatemala antigua


przerwa nie trwala dlugo, jestem juz z powrotem. na poczatek pare obrazkow z meksyku, w koncu sobie obiecalam:





to uliczka dwa kroki od centralnego placu, zocalo. temperatura rosnie z minuty na minute, a lodowa rzezba czeka na wlasciciela. psy w glebi nie czekaja chyba na nic, moze poza otwarciem mercado, w ktorym moznaby cos podwedzic.

chagallowski wilk na dachu, w roli koguta zapewniajacego miastu punkt 7 rano.


a to historyczne miejsce, gdzie wypilam pierwszy, absolutnie doskonaly, sok z wyciskanych pomaranczy z mango. rozmiar s (chico) to jakies 0,7l.


z okazji semana santa, czyli wielkanocy, w mexico city na rynku od tygodnia trwa religijna dyskoteka. oni tak maja, co widac tez w estetyce przyulicznych kapliczek. nasze gipsowe, malowane maryjki to minimal art w czystej postaci w zestawieniu z meksykanskimi odpowiednikami!


na koniec jedno zdjecie z gwatemali. jestem w antigua, czyli lokalnym krakowie (przedostatnia stolica, na dodatek najbardziej kulturalne, religijne i historyczne miasto). miescina jak z westernu, wszystko parterowe, za wyjatkiem ruin kosciolow i klasztorow, ktore w roznym stopniu rozpadu swiadcza o sejsmicznych wlasciwosciach tutejszego terenu. po powitalnej kolacji, ktora sama sobie ufundowalam (mniam mniam, wszystko pyszne i bajecznie kolorowe), na ulicy wpadlam na procesje. przez ulice ciagna tlumy gwatemalczykow w czarnych koronkach, niosac kadzidla i - przede wszystkim - posagi. wiem, ze niewiele widac, ale ciemno i dymno, wiec trudno o zdjecie.




3 komentarze:

kasia pisze...

to cudnie, że znów piszesz bloga, zdjęcia nie pokazują może szczegółów, ale za to nastrój niesamowity. co dalej?...

ET pisze...

No cóz zdajesz sie niewatpliwie na moja ( nasza ) wyobraznie, ale WSZELKI znaki życia z dala od ojczyzny cieszą mnie niepomiernie. Kolacja jakoś powierchzownie została potraktowana, licze na więcej szczegółów przy kolejnych posiłkach. W kazdy razie nie obiecuję, ze świąteczny zurek będzie na Ciebie zcekał ;-/ Usciski

ET pisze...

No cóz zdajesz sie niewatpliwie na moja ( nasza ) wyobraznie, ale WSZELKI znaki życia z dala od ojczyzny cieszą mnie niepomiernie. Kolacja jakoś powierchzownie została potraktowana, licze na więcej szczegółów przy kolejnych posiłkach. W kazdy razie nie obiecuję, ze świąteczny zurek będzie na Ciebie zcekał ;-/ Usciski